Pomagam kobietom rozkwitać - prywatnie i zawodowo
Ze mną odkryjesz swój potencjał, zbudujesz pewność siebie i pokonasz wewnętrzne blokady.
Przeczytaj moją historię i dowiedz się, jak wyglądała moja droga.
Pewnie Cię zaskoczę, ale…
Nie zawsze byłam tą pewną siebie kobietą, którą widzisz dzisiaj, a moja droga do równowagi i spełnienia była pełna zakrętów.
Dorastałam w czasach, kiedy „dzieci i ryby głosu nie miały”, a ja jako dziewczynka miałam być cicha, grzeczna, schludnie ubrana i zawsze zadowolona.
Moi rodzice wierzyli w to, że wykształcenie to klucz do dobrego życia.
Nie zliczę ile razy słyszałam “Czwórka?! A czemu nie piątka?” lub “A co dostali inni?”.
Pech chciał, że mimo bycia dobrą uczennicą, w szkole szło mi nieco gorzej niż mojemu starszemu bratu, któremu nauka przychodziła z łatwością.
Czułam, że żyję w jego cieniu. Jego osiągnięcia budziły zachwyt, a moje przechodziły niezauważone i były uznawane za “oczywistość”.
Byłam ambitna, ale cały czas miałam wrażenie, że w oczach innych brakuje mi tego “czegoś”.
Niezależnie od tego, jak bardzo się starałam, nigdy nie czułam się wystarczająca.
Nie pomagał też fakt, że w moim najbliższym otoczeniu funkcjonował bardzo konkretny kanon kobiecego piękna. Smukła sylwetka była synonimem sukcesu, zdrowia i atrakcyjności.
Odkąd pamiętam, patrzyłam na mamę, która wiecznie była na diecie. Wielokrotnie widziałam, jak odmawia sobie ulubionych potraw, tylko po to, by zmieścić się w rozmiar 36.
A ja? Zawsze byłam trochę większa. Już jako mała dziewczynka byłam nazywana “pućką” i często słyszałam od bliskich, że koniecznie muszę coś z tym zrobić.
Tak zaczęła się moja przygoda z odchudzaniem.
Dieta białkowa, kapuściana, sokowa…? Przerobiłam je wszystkie z różnymi efektami, które na dłużej zostawiały tylko frustrację. Nawet gdy udało mi się osiągnąć wymarzony rozmiar 38, w lustrze widziałam jedynie niedoskonałości.
Stres i presja na bycie idealną doprowadziły mnie na skraj wyczerpania.
W dorosłym życiu nosiłam maskę – udawałam odważną i pewną siebie, ale wewnątrz czułam się zupełnie inaczej.
Miałam tak niskie poczucie własnej wartości, że nie dostrzegałam swoich osiągnięć. A przecież było ich wiele.
W wieku 19 lat byłam niezależna finansowo, skończyłam dwa kierunki studiów, a chwilę później także studia podyplomowe.
Założyłam własną firmę i krok po kroku budowałam swoje życie zawodowe.
Robiłam naprawdę dużo, ale… nie umiałam się cieszyć ze swoich sukcesów.
Zamiast tego, wciąż żyłam w przekonaniu, że to co osiągam, nigdy nie wystarczy, by zasłużyć na uznanie – ani swoje, ani innych.
Latami gubiłam się w cudzych oczekiwaniach i nieustannie czułam, że muszę udowadniać swoją wartość. Brakowało mi wiary w siebie, odwagi do bycia sobą i zrozumienia, że sukces zaczyna się w głowie, a nie na zewnątrz.
Dlaczego?
Dzisiaj wiem, że byłam uzależniona od opinii innych, które traktowałam jako fakty.
A że często słyszałam nie tylko przytyki dotyczące mojego wyglądu, ale także, że jestem złą żoną, której tylko zabawa mi w głowie, bo prawdziwa praca to stabilny etat w korporacji, a nie bycie lektorem i zarządzanie własną firmą, że w końcu zaczęłam wierzyć, że to co robię, nie ma znaczenia.
Pamiętam, jak dziś moment, który uruchomił lawinę zmian.
Dowiedziałam się, że będę miała córkę.
W pierwszej chwili ucieszyłam się, ale później ogarnęło mnie przerażenie, które towarzyszyło mi przez całą ciążę.
Uświadomiłam sobie, że nie chcę dla niej takiego życia, jakie ja miałam.
Wtedy podjęłam decyzję, która była jednym z najważniejszych punktów zwrotnych w mojej historii.
Postanowiłam, że wychowam silną, niezależną kobietę, która będzie wiedziała czego chce i nie będzie bała się tego wyrażać. Kobietę, która umie mówić „nie”, ma odwagę stawiać na swoim i nie uzależnia swojej wartości od opinii innych.
A żeby to zrobić, najpierw ja musiałam się tego nauczyć.
Oczywiście, tamtego dnia nie zmieniłam swojego życia o 180 stopni. Wciąż pozwalałam rodzinie wchodzić sobie na głowę i milczałam, gdy udzielano mi nieproszonych rad.
Ale jedno się zmieniło, zaczęłam patrzeć na siebie przez pryzmat tego, co widzi moja córka.
Jak lwica broniłam swojego dziecka, nie pozwalałam, by ktokolwiek ją ranił, a jednocześnie coraz częściej zastanawiałam się, dlaczego wciąż pozwalam ranić siebie.
To pytanie stało się początkiem mojej wewnętrznej transformacji.
Procesu, który ostatecznie doprowadził mnie tu, gdzie jestem dzisiaj.
Lata mijały…
W międzyczasie urodziłam bliźniaczki, otworzyłam drugą firmę, która rozrosła się do takich rozmiarów, że poczułam, że muszę dokształcić się z zarządzania.
Zaczęłam inwestować w rozwój, konferencje, szkolenia… i tak któregoś dnia trafiłam do Akademii Trenerów Mentalnych Jakuba Bączka.
Nie szłam tam z intencją szukania nowego zawodu, za to z silną motywacją do pracy wewnętrznej.
Chciałam w końcu nauczyć się stawania za sobą, zacząć żyć pełnią życia, na własnych zasadach i bez myślenia o tym, co pomyślą inni.
Wtedy zadziała się magia!
Momentem przełomowym było zrozumienie, że to ja jestem odpowiedzialna za swoje życie.
Dziś z ręką na sercu mogę powiedzieć, że trening mentalny zmienił moje życie o 180 stopni.
Uporządkowałam swój chaos, przepracowałam schematy, które mnie blokowały, i wreszcie poczułam, że jestem w miejscu, w którym chcę być.
Dziś nie wstydzę się powiedzieć, że jestem świadomą liderką, która zarządza dwiema firmami, inspiruje swój zespół i pomaga innym kobietom osiągać ich cele.
Wiem, jak zarządzać swoimi emocjami, stresem, jak znajdować w sobie motywację i budować zdrowe relacje – zarówno prywatne, jak i zawodowe.
Nie tylko teoretycznie, ale z doświadczenia.
Dziś pracuję z kobietami, które, tak jak ja kiedyś, czują, że utknęły. Pomagam im znaleźć siłę, motywację i odwagę do działania. Uczę, jak radzić sobie z wyzwaniami dnia codziennego, budować pewność siebie i osiągać cele.
Przede wszystkim jednak pokazuję, jak pokochać siebie, swoje życie i uwierzyć, że zasługujesz na więcej.
Bo każda z nas ma prawo żyć w zgodzie ze sobą – bez strachu, bez udawania i bez wiecznego przytakiwania.
Zrób pierwszy krok
Razem możemy znaleźć odpowiedzi, których szukasz i narzędzia, które pozwolą Ci rozkwitnąć.
Nie musisz przechodzić tej drogi sama.
Jeśli jesteś gotowa, aby zmienić swoje życie – jestem tutaj, żeby Cię wesprzeć.